wtorek, 9 września 2014

"Born In November"

Przekroczył próg mieszkania i bez zapalania jakichkolwiek świateł udał się do łazienki. Zrzucił z siebie zakrwawione ubranie i wszedł pod prysznic. Lodowaty strumień był swego rodzaju nagrodą po dobrze wykonanym zadaniu. Dzisiejsza ofiara nie wpasowywała się dokładnie w jego kryteria, ale nie mógł zbytnio wybrzydzać, zwłaszcza, że Kris nadal wyprzedzał go o kilka punktów w rankingu. Dobrze pamiętał tę noc, podczas której wszystko się zaczęło. Z początku przerażało go to co zrobili. W końcu to było morderstwo. Jednak czy zabicie takiego śmiecia, jak ten człowiek można w ogóle nazwać morderstwem? Chciał brutalnie zgwałcić tę biedną dziewczynę. Gdyby nie oni, pewnie właśnie teraz krzywdziłby kolejną ofiarę. Równowaga była więc zachowana - życie za życie! Od tego czasu obaj się zmienili. Strach, który z początku ich opanował przerodził się w podniecenie. Pod wpływem tych emocji zawarli pakt i trzymali się go już od jakiegoś roku. Postawili sobie jeden cel - oczyścić świat z całego ścierwa, które śmiało nazywać siebie ludźmi. Gwałciciele, złodzieje, dilerzy. Świat był bez nich lepszym miejscem.
Chanyeol czuł się czasem jak superbohater. Uwolnił Seul od 7 gwałcicieli, 3 złodziei i jednego dilera. Wynik Krisa był trochę wyższy - 15 ofiar. Z początku nie mieli tego w planach, jednak każda kolejna śmieć przysparzała im więcej euforii. Raper czuł się najlepiej w momencie, kiedy razem z Krisem siadali przy piwie i z najdrobniejszymi szczegółami opowiadali sobie jak poradzili sobie z ostatnią ofiarą. Chcąc, nie chcąc stworzyli sobie ranking, w którym Koreańczyk niestety przegrywał. Nie chodziło tylko o liczbę ofiar, ale też o to kim byli. 5 punktów za dilera, 2 za gwałciciela i 1 za złodzieja, gdyż tych najłatwiej było się pozbyć. Czasem, kiedy humor im dopisywał, przyznawali sobie dodatkowe punkty za oryginalny sposób załatwienia sprawy. To właśnie dzięki nim Kris był na prowadzeniu. On nie tylko pozbywał się złoczyńców. Uwielbiał ich torturować. Potrafił robić to na wiele najróżniejszych sposobów. Niektóre nie przyszłyby Channiemu nawet do głowy. Sam wolał szybką śmierć, najczęściej przez skręcenie karku. A potem szybkie pozbycie się ciała, najlepiej przez spalenie. Zero śladów, zero problemu.
---
Kris właśnie zamykał drzwi do swego ukrytego pokoju. Przeprowadził się do tego domu kilka miesięcy temu. Wybrał go właśnie ze względu na to ukryte pomieszczenie, które idealnie nadawało się do jego... hobby. Dobrze oświetlone, wielkie i zimne. Na jego środku stał wielki stół z marmurowym blatem, który trochę przypominał ołtarz. Na ścianach zamocował specjalne półki, gdzie skrupulatnie ułożył narzędzia i przyrządy, jakie tylko mogą przyjść człowiekowi do głowy. Do tego tajne przejście na tyły domu, gdzie urządził sobie własny cmentarz. Chanyeol zawsze musiał się męczyć z ciałami. Transportował je na jakieś obrzeża, albo w ciemne zaułki, a potem je podpalał. Kris dziwił się, że jeszcze go nie złapali. Był bezmyślny i nie brał jego ostrzeżeń na poważnie. Kris miał nadzieję, że przyjaciel nie wpadnie przez to w jakieś kłopoty.


Dawno nie był taki podekscytowany. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że właśnie na ten moment czekał tak długo. Co prawda obiecali sobie z Chanyeolem, że nie będą ruszać kobiet, jednak w tej sytuacji nie mógł postąpić inaczej. Gdyby była zwykłą dziwką, pewnie zostawiłby ją w spokoju. Jednak kiedy zobaczył jak wyrzuca to małe do dziecko do śmietnika, krew w nim zawrzała. Nie musiał się zbytnio wysilać aby sprowadzić ją do swojego domu. Żadna nie mogła się oprzeć jego urodzie, o innych aspektach jego osoby nawet nie wspominając. Wystarczyło kilka kropel środka nasennego w drinku i mógł zabrać się za to, na co czekał cały dzień. Wiedział, że będzie nieprzytomna góra pół godziny, ale tyle wystarczy mu aby wszystko przygotować. Ważyła niewiele ponad 40 kilogramów, więc bez problemu przeniósł ją do pokoju, w którym wszystko było już przygotowane. Położył ją na stole, a kończyny przykuł łańcuchami. Zrobił to bardzo dokładnie, bo nie lubił kiedy ofiary zbytnio się rzucały. Wielkimi nożycami rozciął jej ubranie, a pozostałe z nich strzępy wrzucił do wielkiego worka, który później, wraz z jej ciałem zakopie na tyłach domu. Pierwszy raz rozebrał ofiarę do naga. Ale też pierwszy raz na jego stole leżała kobieta, więc wiedział, że dzisiaj będzie czas na duże zmiany, a może i nutę improwizacji. Przyglądał jej się bardzo dokładnie, a w głowie tworzyła się lista tortur, które mógłby na niej wypróbować. Postanowił zacząć delikatnie. Nie miało sensu szaleć, kiedy była ciągle nieprzytomna. Wziął z wózka stojącego obok skalpel i zbliżył się do jej twarzy. Pewnymi i zręcznymi ruchami zaczął wycinać na jej czole słowo „DZIWKA”. Zadowolony ze swego dzieła, odsunął się o krok i napawał widokiem krwi spływającej po drobnej twarzy. Spojrzał na zegarek i doszedł do wniosku, że dziewczyna powinna się już wybudzać. Postanowił jej trochę w tym pomóc. Wziął do prawej ręki srebrne obcęgi, a w lewą ujął jej dłoń. Miała miękkie i zadbane dłonie. Każdy paznokieć pomalowany był na inny kolor i wzór. Krisowi najbardziej spodobał się czerwony ze złotym smokiem. Chwycił go obcęgami i pewnie pociągnął. Kiedy paznokieć uderzył o podłogę, pomieszczenie wypełnił krzyk kobiety, a na twarzy Krisa wykwitł uśmiech. Teraz zacznie się zabawa…